Mamy skłonność do gromadzenia „przydasi”. Nie ważne, że nie działa, zepsute, niemodne, niewygodne i tak trudno się rozstać. Bo się przyda, bo od ważnej osoby, bo wyrzucanie, to niegospodarność. Tymczasem, te zepsute, nielubiane, zdezelowane czy niepotrzebne do niczego rzeczy sprawiają, że w życiu naszym narasta chaos. Myślę, że nie jestem jedyną, która źle czuje się we wnętrzach, w których, niczym w graciarni, stoją kolekcje dzbanuszków, pamiątek z wyjazdów, magnesików, ozdobnych figurek, kubków z..., puzderek na wszystko, talerzyków i mis na „cobądźe”, suszonych kwiatuszków i wszelkich podobnych dyrdymałków i kurzołapów. W łazienkach straszą nas resztki kremów, lakierów oraz kosmetyków sprzed wieków, a w kuchennych szufladach walają się przeterminowane leki, zioła i zwietrzałe przyprawy sprzed 5 lat. O ile te pamiątki naszych sentymentalnych zakupów, dadzą się jeszcze usprawiedliwić, to te „zepsutości” całkiem nie. Ja wiem, osoby pamiętające czasy słusznie minione, mają to we krwi, by mieć, bo a nuż się przyda? Ale warto zweryfikować te zasoby piwnic, szaf, strychów i schowków i się pozbyć. Żadne: to na działkę, to na grzyby, to z psem, to do sprzątania. Nie ma! Nie musisz sprzątać w starych łachach, śmiesznym badziewiu, które cię pogrubia, postarza, psuje nastrój i powoduje myśl: wyglądam jak bezdomny kloszard, oby mnie tylko nikt teraz nie zobaczył. Wyrzuć rzeczy z tej kategorii na śmieci lub wystaw przed dom, może komuś się przyda i nowe życie dostanie. To przedmioty. A co z zachowaniami, dawnymi wyborami, znajomymi, czynami, relacjami? Przeszłości nie cofniesz, nie zmienisz, ani nie poprawisz. Przestań rozpamiętywać minione dni, wybory, znajomości, a nawet przyjaźnie, skończ z robieniem sobie wyrzutów i gdybaniem. Ten wybór, w tamtej sytuacji był jedyny właściwy, i w tamtych okolicznościach- jedyny dobry. Gdyby nie on, doświadczenie życiowe, które masz byłoby znacznie uboższe. Wiem, że trudno zaakceptować i pogodzić się z tym kimś, kto Cię od lat drażni, obezwładnia wolę i niczym pajęcza sieć ogranicza ruchy, nie pomaga, a zgoła przeciwnie. Pomyśl jednak ile praktycznych umiejętności masz, dzięki rozwiązanym problemom. Jeśli potrafisz, pomyśl o tym z wdzięcznością. Zechciej siebie, swoje życie i wybory szanować i polubić. Żadnego „muszę”, „znowu”, lepiej „chcę” i „jeszcze”. Jeśli faktycznie chcesz, to zrób. Jedną rzecz, a nie cała głowa planów, a realizacji zero. Jeśli coś obiecasz- sobie czy komuś, realizuj. Nie ma „kiedyś”, daj sobie konkretny termin. Napisz na kartce. Pewno modniej i nowocześniej zrobić to w telefonie, ale ja nie mam wiary w przedmiot. Wierzę w człowieka. Zatem, zgodnie z zasadą: ręka pamięta, może i głowie będzie zapamiętać łatwiej. Nie prowadź hodowli kompleksów. Nie wiesz jak? To się dowiedz, naucz, zapytaj tych, co wiedzą. Wspomnienia raniące- wynocha. Zwyczaj bycia „grzeczną dziewczynką”, przemilczającą i ustępującą, przepraszającą i żyjącą tak, żeby komuś było miło- do kubła. Lubisz jakiś styl, choć on nie podoba się mężowi czy szeroko pojętemu otoczeniu- trudno. Im się może nie podobać. Wolno im, wolno i tobie. Jeśli czujesz, że zawaliłaś- przeproś, ale raz, a nie w kółko. Nie dźwigaj w duszy balastu złych uczynków. Poproś o wybaczenie i sama sobie wybacz. Jeśli mówisz, bądź grzeczna, ale zgodnie z własnym przekonaniem i pamiętając o swoich potrzebach. Nie pielęgnuj w sobie strachu przed przemijaniem, niewiary w swoje szczęście, dostrzegania mankamentów swej urody i charakteru. To ci w niczym nie pomoże. A przeszkodzi z całą pewnością. Skończ ze scrollowaniem wiadomości na portalach społecznościowych. Tam z rzadka jest prawda. Najczęściej to taki życiowy fotoshoping. I mimo że czytasz mój apel w internecie, jak skończysz, wyjdź na spacer, popatrz na przyrodę. Tam jest prawdziwe życie. Dekoracje to ułuda. Istotna, ale to tylko detal w twojej najważniejszej misji. Dobrym przeżyciu swojego życia.