Konnichiwa Nippon

24. 08. 19
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

 Tylko w marzeniach miałam wyjazd na Daleki Wschód, ale bardziej myślałam o Laosie czy Kambodży, bo podczas studiów mieszkałam w akademiku z przemiłymi Laotańczykami, a jako miłośniczka wszelkich wodospadów, w marzeniach miałam kąpiel pod kambodżańskim wodospadem Phnom Kulen. Ale Japonia? Nic nie wskazywało, by była w moich planach. Nic o tym kraju nie wiedziałam, żadnych emocji nie miałam, poza tym, że od lat jeżdżę japończykami i, póki co, w motoryzacyjnych uczuciach pozostaję stała. Wyjazd do Japonii jest przykładem, że nigdy się nie wie jaką decyzję podejmiemy jutro, ani co postawi przed nami przyszłość.  Mimo, że ukończyłam pełny kurs geografii na poziomie szkoły podstawowej i średniej, powiem więcej- jestem żoną niepraktykującego geografa, zaskoczył mnie fakt długości Japonii. Obrazowo mówiąc: wstążka, od Rygi do Monako, tak na oko, około 3 tysiące kilometrów. Nic zatem dziwnego, że w tym kraju podróże kojarzą się z przemieszczaniem się samolotami lub shinkansenami, czyli szybkimi pociągami. Podczas naszych wojaży tymi pociągami zanotowaliśmy prędkość 309 km/h, ale bywa, że pojawia się prędkość 350 km/h.

Cieszę się, że na własnej skórze przekonałam się co to jest pora mokra, bo byliśmy na przełomie pory mokrej i suchej. Otóż pora mokra wg mnie, to połączenie ciepłego wiatru, mżawki, mgły, wielkiej wilgotności i deszczu w jedno, nie do opisania wrażenie. Zaskakującą była dla mnie informacja, że w Japonii dzień latem kończy się ok godziny 19, a zimą ok 17, co dla zaawansowanych w różnicowaniu niuansów geograficznych jest oczywistością, ale dla mnie była to ciekawostka. Z innych zaskoczeń to to, że za pierwszy dzień tygodnia uznaje się niedzielę (niczym w Piśmie Świętym), choć dominujące religie to buddyzm i shintoizm. Przy jednej ze świątyń shintoistycznych widziałam spore koło uplecione z roślin. Wg słów przewodniczki, gdy się przez nie przejdzie, wszelkie przewiny się niwelują... Taki shintoistyczny konfesjonał. A kto bardziej ma do pogadania z bóstwem, idzie nieco dalej, z dachu budynku zwisa sznur zakończony dzwonkiem, energicznie zań szarpie, przywołując owo bóstwo i zwierza się mu z tego co ma na sumieniu.

 Świetne jest jedzenie, z tym mnóstwem kokilek z czymś o smaku tak odległym od tego, do czego przywykłam. No i te pałeczki, które nijak nie chciały ze mną współpracować. Tak myślę, że gdybym z miesiąc pobyła w tym kraju, to mój ośrodek głodu nasycał by się dużo szybciej niż podczas jedzenia widelcem, no i waga zareagowałaby błyskawicznie. Co do napojów- do popijania króluje niesłodzona herbata, gatunku znanego tylko „starszej młodzieży”, ulung mianowicie.  Ja lubię herbatę, prawie każdą, a od kiedy nauczyłam się właściwie przyrządzać, zieloną także. Odnośnie napojów wyskokowych- mnie nie smakowało słynne sake, ale białe wino choya z owoców ume, bardzo. Opowiem Ci jeszcze Czytelniku o moich obserwacjach dotyczących Japończyków. Ludzie ubrani są w sposób monotonny- granatowo, szaro, czarno, biało, choć trafiają się dziewczyny wystylizowane 1 do 1 na postać z komiksów anime, a także pojedyncze przykłady nosicielek i nosicieli kimon. Dla mnie zaskakujący był sposób noszenia przez kobiety butów- nie ważne szpilek, czółenek czy sandałów, zwykle ze skarpetkami, zwykle były o 2 numery za duże i ten ich chód człapiąco- szurający… Generalnie- smutni, zapatrzeni w swoje smartfony, zakorkowani słuchawkami, nierozmawiający z sobą, rzadko odpowiadający uśmiechem na uśmiech, ludzie. Najczęściej młodzi i bardzo młodzi. Przemykają mimo siebie, kompletnie niezainteresowani światem realnym. Nic też dziwnego, że w tym kraju jest potężny kryzys demograficzny- dziecko w wózku to rzadki widok. Dane oficjalne mówią, że dwa razy więcej osób umiera niż się rodzi.

 Niezwykłe dla nas są odległości między budynkami, czasem wynoszące zaledwie 50-80 cm. U nas taka odległość jest nie do zaakceptowania, a tam 15 – sto piętrowe hotele i można się wychylić i niemalże dotknąć ściany sąsiedniego budynku. Jednocześnie na ulicach nie ma parkujących na poboczach samochodów. Bowiem, gdy chcesz mieć samochód musisz udowodnić posiadanie miejsca parkingowego lub garażu, w przeciwnym razie pojazd nie zostanie zarejestrowany. Ruch kołowy nie jest zbyt intensywny, bo rozwiązania kolejowe na to pozwalają. Podróżujący turyści nocują w mnogości hoteli usytuowanych w odległości kilku minut spacerem od stacji kolejowej. Dworce w dużych miastach to nawet 5 poziomów peronów w głąb. I ta perfekcyjna punktualność! Przez rok WSZYSTKIE shinkanseny łącznie spóźniły się 1 minutę! Natomiast na ulicach są tłumy. Gdy pojechaliśmy na skrzyżowanie Shibuya, bynajmniej nie w godzinach szczytu, oszołomiło mnie mrowie ludzi przechodzących przez jezdnie w prawo, w lewo i na skos, bo ukośne przejścia dla pieszych, niczym podpatrzone na elewacji pruskiego muru, to japoński standard. A jednocześnie- żadnych śmieci, puszek, niedopałków (zresztą, palenie na ulicach jest surowo zabronione, czyli kraj dla mnie, jak widać), papierów, folii i sporadycznie pojawiające się kosze z wyraźnym określeniem co do którego ma być wrzucone. Japończyk swoje śmieci zabiera z sobą. Kosze zniknęły blisko 30 lat temu, kiedy w tokijskim metrze zdetonowono ładunek ukryty w koszu na śmieci. Edukacja japońska, to nie tylko różne wymogi (np. obowiązkowa kaligrafia i całkowita nieobecność dysgrafików wśród uczniów), ale inna organizacja roku szkolnego. Zaczyna się on w kwietniu, pierwszy trymestr trwa do 20 lipca, potem są wakacje. Na początku września rozpoczyna się drugi trymestr i trwa do 25 grudnia. Ostatni trymestr zaczyna się w styczniu i trwa do końca marca. Nauczyciele mają mało tak czasu wolnego, jak pieniędzy tytułem wynagrodzenia.

I tak mogłabym długo jeszcze snuć moje wspomnienia i zaskoczenia. A to o poruszającym Nagasaki, niezwykłym Kioto, o pięknych ogrodach japońskich, o zielonych lodach matcha, które mnie smakowały, ale to nie smak dla wszystkich, o wchodzeniu na bosaka do restauracji i do kościołów, o plastikowych potrawach, na oko identycznych jak prawdziwe, które są w okolicach prawie każdej knajpki  demonstrując jej menu, o szokujących panelach sterujących toaletami. Ale muszę już skończyć, bo czuję, że zaczynam za Japonią tęsknić. A przecież to nie kraj w sąsiedztwie i nie mogę ot tak powiedzieć: już nie wytrzymam, jadę! Choć przecież nigdy nic nie wiadomo.. Arigato Kraju Kwitnącej Wiśni!