Szcziperija po raz pierwszy albo Faleminderit Shqipërinë.

18. 12. 11
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

 

Takie mgliste okoliczności przyrody i krótkie dni zawsze prowokują mnie do planowania urlopów na kolejny rok, bądź do wspominania wyjazdów minionych. Ponieważ na następny rok mam plan taki : nie wiadomo dokąd, za to kiedy, za ile i na jak długo, to i owszem, zaplanowane, pozostaje mi rozpamiętywać słoneczne chwile przeżyte niedawno. Późnym latem.

W tym roku jednym z wybranych przez nas kierunków, czy jak się obecnie mówi, destynacji, była Albania( wraz z zaczepieniem o Kosowo i Macedonię). Na szczęście samolotem, bowiem podróże do 500 - 700 km lubię, ale przy dystansie powyżej, już mi ta sympatia przechodzi.

 W myśleniu o tym kraju wciąż dominuje myślenie o nim jako o krainie bunkrów, dziurawych dróg, osiołków, starych mercedesów i Albańczyków żyjących poza Albanią. Nie ważne jest, że od pięciu lat kraj ów przeżywa najazd turystów i rozwój przemysłu turystycznego z prędkością iście kosmiczną. Nasza czwórka wybrała termin tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, dzięki czemu osobiste doświadczenia owego najazdu nas ominęły. Mogłabym pisać o przemiłych studentkach pracujących jako kelnerki w naszym hotelu – Bleonie i Elce, które zawzięcie uczyły nas niełatwych albańskich zwrotów grzecznościowych (faleminderit), świetnym ambasadorze polskości, byłym studencie UW, będącym naszym przewodnikiem po zawiłościach bałkańskich ( faleminderit Flobens ), o uśmiechach i życzliwości Albańczyków, spotykanych na każdym kroku. Dla równowagi mogłabym pisać o chodnikach bez płyt, za to wysypanych niewielkimi okrąglaczkami ( spróbujcie iść po tym w klapkach lub w butach na obcasach!). Albo o zaskoczeniach typu brak możliwości zapłacenia kartą za zakupy na przykład na lotnisku im św. Matki Teresy z Kalkuty w Tiranie. A może o całkiem legalnej propozycji od pogranicznika- możesz bez paszportu przekroczyć granicę , ale to kosztuje 50 euro( serio, byłam tego świadkiem, nie zmyślam). Bo o specyficznym podejściu do czasu, i o roli kawy w rozwiązywaniu problemów wszelakich, wiedzą wszyscy, którzy cokolwiek o tym kraju przeczytali. Mogłabym coś skrobnąć o Macedonii, w której Macedończycy to prawdę mówiąc Albańczycy i wszyscy to wiedzą, ale jednak.... Macedonia. Albo o Kosove ( to nie literówka, Albańczycy tak mówią o tym państwie), które niby jest Serbią, ale mieszkają tam Albańczycy. Ah Bałkany! kto zrozumie bałkańską duszę?Pisać o widokach, które zapierają dech, o wszystkich odcieniach kolorów ziemi, całkiem mi się nie chce.Każdy może zobaczyć zdjęcia w internecie i wyrobić sobie własną opinię.

Czy tam pojadę ponownie? Nie wykluczam, bo zawsze tęsknię za życzliwym człowiekiem. A takich ludzi spotkałam w Albanii wyjątkowo dużo.