Pierwsza rozmowa - zamiast wstępu

17. 04. 07
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

Nie jestem telemanką. Nawet nie będąc nią wiem, że większość kanałów telewizyjnych ma w swojej ramówce program kulinarny. Wiem też, że podczas spotkań towarzyskich lub zawodowych, rozmowa prędzej czy później tematu jedzenia dotknie.

No to jak się ma w tych okolicznościach przyrody czuć człowiek, który jak ja - gotować nie lubi i poznawać nowych przepisów nie chce?  A mówienie o kuchni, gotowaniu, pieczeniu, czy sprzęcie kuchennym, interesuje mnie niczym rozwiązywanie zadań z trygonometrii...

Nawet dość długo próbowałam się zmuszać i udawać zainteresowanie. Ale: ani przepisów, ani proporcji, ani składników nie zapamiętywałam. A i radości w tych czynnościach kuchenno-garnkowo-zlewowo-sztućcowych nie znajdowałam. Do tego nie lubię chodzenia na zakupy. Żadnego. Ciuchowo - butowego też. (Oczywiście są wyjątki - torebki i książki). Bo mam tak, że lubię wejść, obejrzeć, ewentualnie przymierzyć i kupić. Od razu i nieodwołalnie. A już chodzenie po sklepach i porównywanie cen, to jest dla mnie dyscyplina równie odległa jak, powiedzmy, marzenie o grze w bule . Ani nie znam zasad, ani nie widzę sensu, ani przyjemności mi to nie sprawia. Czyli - jak nie mam pieniędzy, ani potrzeby zakupienia czegoś, to nie szwendam się po sklepach i nie zawracam głowy ekspedientkom. Ja na przykład lubię prasować. Rzadko kto lubi tę czynność. Właściwie to większość ludzi mówi, że nie cierpi prasowania (tak jak ja właśnie robienia czegoś w garnkach czy patelniach). I z tego powodu, że nie lubią prasowania, ci ludzie nie mają moralniaka. A ja długo myślałam, że nie lubiąc gotowania i pieczenia, powinnam go mieć. Jestem nadto takie dziwadło, które lubi poniedziałek. Zresztą podobnie jak  lubię moja pracę, lubię mieszkać na tzw. prowincji, lubię przedwiośnie i listopad, lubię opowiadania, fraszki i wszelki drobiazg literacki, lubię Wielkanoc, a nie przepadam za Bożym Narodzeniem, lubię czytać i pisać też lubię. I ten blog będę pisać dla podobnych mnie dziwadeł, które nie koniecznie muszą lubić to co ja, ale czują, że nie pasują do ram, które im coś/ktoś narzuca. Zatem witaj na pokładzie Loqueris.