Zabawki kontra zabawy

19. 05. 25
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

 Nieubłaganie nadciągają żniwa w sklepach z zabawkami. Dzień Dziecka na progu. Zatem tak rodzice, jak dziadkowie, ciocie przyszywane i prawdziwe, a nawet niektórzy wujkowie, nadwyrężają swe budżety kupując kolejne autko, lalkę czy maskotkę. Handel o tym wie, zatem półki uginają się od miniatur bohaterów produkcji filmowych i „growych”dla dzieci. Do czego taka zabawka została powołana? A do tego, żeby dziecko poznawało realia w miniaturze. Czyli bywają miniatury kuchni, pralek, domów, traktorów, karetek czy policji. Nie pojmuję zbytnio do czego mają służyć miniatury księżniczek typu Elza czy Zofia (jeśli takich księżniczek nie ma, daruj. Wiesz, chodzi o te laski z filmu rysunkowego, może mają inne imiona, a ja nie mająca dzieci ani wnuków w tym wieku, coś pokręciłam)? Rzadko która dziewczynka ma szanse zostać księżniczką. Może się czepiam, ale jakoś z tyłu głowy mam myśl, że dziecko które nie ma szans bawić się (w coś, a nie czymś), nie nauczy się pełnienia wielu ról w życiu dorosłym. Teraz najczęściej dzieje się tak, że dziecko, dla swego bezpieczeństwa zostaje spacyfikowane w domu i ma tam bawić się, bo przecież ma zabawek pod sufit. Zatem jak ma się nauczyć zachowywać w różnych sytuacjach, skoro ich nie testuje. Nie nauczy się być w jednym zadaniu przywódcą, w drugim wykonawcą, w trzecim obserwatorem, czasem przegrać, czasem iść na kompromis albo walczyć o swoje, bo przecież wygrana z rodzicem, to żadne zwycięstwo. Często mówię moim gabinetowym rodzicom: nie pozwalajcie dziecku zawsze wygrywać. Niech pozna smak remisu i porażki, bo kto potrafi je osłodzić jak nie najbliżsi. Gdy od rodzica słyszę, że dziecko nie ma co robić, bo place zabaw są nudne, wszelkie „fikolandy” wzajemnie siebie przypominają, dinoparki są identyczne, myślę sobie, ależ musisz się nudzić w swoim życiu, drogi rodzicu. Skoro potrzeba ci przedmiotu, bo sam niczego nie wymyślisz. Jak to się mówi: nie ogarniesz tematu czasu wolnego z własnym dzieckiem. Dlatego dzieci mają dzień zaplanowany pod korek, by odpowiedzialność spadła na innych. I tak od najwcześniejszych lat. Ostatnio byłam w Lublinie. Zobaczyłam tam ogromny baner reklamujący naukę języka angielskiego od 3 miesiąca życia!! Pomyślałam: nie obroni się ten nasz trudny język, bo „blu” jest daleko łatwiejsze od niebieskiego, o „blek” w kontekście czarnego już nawet nie mówiąc. I pogrzebałam w moich ( jeszcze ręcznie pisanych) notatkach, by wyszukać zabawy, które w tym wieku są dla dziecka właściwe. A zatem:

4 miesięczne dziecko warto zapoznawać z zapachami, bawiąc się z nim, nosząc je i zaglądając do lustra, robiąc do niego różne miny, gruchając, mrucząc, mówiąc, śpiewając mu (można fałszować, to dla dziecka bez znaczenia, ważne kto śpiewa) proste piosenki, nagrywać dziecka „ gruchające wypowiedzi”, a później mu je odtwarzać, patrząc na reakcje zaskoczenia, pozwalać bawić się właściwymi zabawkami, które i tak wylądują w buzi (uwaga na wielkość i trwałość), bo to czas poznawania świata przez dosłowne smakowanie.

5 miesięczny człowiek jest jeszcze bardziej gadatliwy, a także pojmuje jakim dobrym narzędziem są własne palce. Dlatego dobra jest zabawa paluszkowa „Idzie rak- nieborak”, „Sroczka kaszkę warzyła” czy „Rodzinka”. To bardzo ważny etap, zwłaszcza w kontekście rozwoju sprawności narządów mowy, a także późniejszych, precyzyjnych czynności. W tym wieku dziecko zaczyna praktycznie rozumieć zależności przyczynowo- skutkowe i wdrażać je w praktyce. Czyli jeśli się rozpłacze, to zostanie wyjęte z łóżeczka, jeśli czymś pluje, to ma szanse dostać to, co mu smakuje, nawet jeśli to coś nie jest zbytnio zdrowe. W tym wieku dziecko zaczyna odróżniać mimikę, rozumie także minę smutną czy groźną i na nią uczy się reagować.

Dobra, spytasz, a co ma z tym wspólnego ten angielski? Przecież jak dziecko „nasiąknie” melodią języka w tak wczesnym dzieciństwie, potem będzie mu łatwiej. A ja sobie myślę, że taka aktywność, to robienie rodzicielstwa przez kogoś, zamiast przez najbliższych. Uważam, że zwłaszcza pierwszy rok życia jest czasem, gdy dziecko potrzebuje stałości twarzy, otoczenia, melodii, języka także. Gdy się w tym świecie poczuje pewnie, można mu uchylać drzwi do kolejnych światów. A Ty jak sądzisz?