Nieznośna niepewność

18. 03. 02
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

 

Z pewnością nie jestem jedyną, którą zastanawia jak to jest, że przy tej samej długości i szerokości stopy, raz but dla mnie odpowiedni to 36,5 (3,5), a innym razem zaledwie udaje mi się wbić stopę w 38 (5). Gdy robię zakupy ubraniowe jest jeszcze większe zamieszanie, bo w jednym dniu, w kilku sklepach mogę zmieścić się w ubrania w rozmiarach od xs do xxl. Gdy kupuję biustonosz, może to oznaczać, że dobra na mnie będzie miseczka C,D, a także E. Rozumiem, że mniejszy rozmiar ubrania poprawia nastrój i przekonuje do kupna, bez oglądania się na cenę. Jest niczym zapach cynamonu, czy kardamonu, rozpylany w sklepach w grudniu, mający przypominać, że prezenty świąteczne czas robić, bo puste miejsce pod choinką czeka. To w kategorii ubrań. W kategorii biustonoszy C lepiej brzmi niż B, o A nie wspominając, zwłaszcza, gdy chodzi o kobietę w wieku powyżej 30 lat. Ale ta dziwna numeracja butów? Ktoś wie o co w tym chodzi? Moje, nieco od szopingu uzależnione koleżanki, są w czarnej rozpaczy, bo w niedzielę nie będzie co z sobą zrobić. Akurat ja, jako miłośniczka niemieckich w tej kwestii obyczajów, cieszę się, bo wreszcie moje „gabinetowe” dzieci odzyskają na jeden dzień rodziców, może odżyje choć trochę zwyczaj wzajemnych odwiedzin czy spacerów albo wspólnych wyjazdów lub nawet, w ostateczności ( ;-) ), jakieś wspólne, rodzinne gotowanie może się pojawić.

 Ciekawe jest to, że ta względność dotyczy ludzi i ich obrazu w swoich bądź cudzych oczach. Nie dotyczy przedmiotów, ich wagi, czy pojemności, nie dotyczy odległości, czy liczby mieszkańców. Bo jakby to było gdybyśmy idąc po zakupy do spożywczaka, kupowali mleko – niby jeden litr, ale w jednym sklepie byłby to litr xs czyli takie pół litra, a w drugim ten sam litr miałby pojemność xxl czyli litry dwa. Jakby tak odległość z miasta A do B (mój koszmar matematyczny z podstawówki), raz miał odległość xs a raz xxl, oczywiście po tej samej trasie. Albo gdyby liczba mieszkańców również być mogła xs np. gdy trzeba od niej, tej liczby, przekazać podatki gdzieś wyżej lub xxl, gdyby należało policzyć ile nam się kasy należy od tejże góry.

 Rozumiem intencje handlowców czy marketingowców, którzy chcą nas zatrzymać w swych rękach jak najdłużej i może wówczas coś się im uda nam sprzedać. Ale jestem zmęczona i zniesmaczona tym omijaniem raf i zastawionych na mnie, a dokładniej na mój portfel czy kartę, pułapek. I najczęściej wychodzę na zakupy z kartką. Też tak macie? Czy to ja dziwaczę?